
Czasowo wstrzymano zawracanie do Turcji migrantów, którzy nielegalnie dotarli na greckie wyspy. Powodem jest masowe składanie przez nich wniosków o azyl w Grecji. Tymczasem kilkadziesiąt osób protestowało w obozie na Lesbos.
Dyrektor greckich służb azylowych Maria Stawropulu powiedziała telewizji państwowej, że około 3 tys. ludzi przetrzymywanych w obozach deportacyjnych na greckich wyspach ubiega się o azyl, przy czym proces składania wniosków formalnie rozpocznie się do końca tego tygodnia.
W poniedziałek pierwsza grupa 202 migrantów z 11 państw, w tym większość z Pakistanu, została zawrócona do Turcji z wyspy Lesbos i Chios na Morzu Egejskim.
W ramach porozumienia między Unią Europejską a Turcją migranci, zanim zostaną deportowani, muszą być sprawdzeni przez służby azylowe. Najpierw mają być odsyłani migranci, którzy nie złożyli wniosku o azyl, albo ci, których wnioski od razu odrzucono.
Jak wyjaśniła Stawropulu, rozpatrywanie wniosków zajmuje około trzech miesięcy, ale proces ten „będzie zdecydowanie szybszy” dla tych, którzy są przetrzymywani w obozach.
– Przed nami kilka trudnych miesięcy – zauważyła szefowa greckich służb azylowych.
– Mamy do czynienia z ludźmi, którzy mówią 70 różnymi językami i wielu przybyło do Grecji bez dokumentów, ponieważ uciekało przed wojną – dodała.
Stawropulu zwróciła uwagę, że do tej pory do Grecji przybyło zaledwie 30 z 400 urzędników migracyjnych z państw UE, podczas gdy „kilka miesięcy” zajmie przeszkolenie i wdrożenie do pracy w służbach azylowych dodatkowego na miejscu zatrudnionego personelu.
„Zabijcie nas, jeśli chcecie”
Tymczasem kilkudziesięciu migrantów, którzy są przetrzymywani w obozie na greckiej wyspie Lesbos, protestowało we wtorek za płotem z drutu kolczastego, domagając się wolności.
Demonstrujący są wśród tysięcy uchodźców i migrantów, którzy docierali na Lesbos z Turcji począwszy od 20 marca br. i są tam przetrzymywani w ramach porozumienia między Unią Europejską a Ankarą do czasu rozpatrzenia wniosku o azyl.
Za płotem w obozie Moria na Lesbos jeden z protestujących trzymał kawałek kartonu z napisem: „Zabijcie nas, jeśli chcecie”. Na ścianie budynku należącego do kompleksu dla migrantów, który niegdyś był ośrodkiem dla wojska, widnieje graffiti: „Nikt nie jest nielegalny”.
Jak pisze agencja Reutera, dziennikarzom nie wolno wchodzić na teren obozu Moria, który początkowo służył jako punkt rejestracji przybyszów.
Urząd Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) przestał przewozić przybyłych do i z obozu, odkąd miejsce to stało się – jak je nazywa UNHCR – centrum zatrzymań.
Inne organizacje pomocowe wycofały się stamtąd w proteście przeciwko panującym warunkom. Według UNHCR w obozie Moria przebywa około 600 osób za dużo, w tym ciężarne kobiety, karmiące matki i dzieci; nie ma też wystarczającej ilości żywności dla migrantów.
Beaty Kukiel-Vraili/Ateny/IAR