
Prof. dr hab. Bogumiła Kaniewska, autorka prac takich jak „Narracja pierwszoosobowa w polskiej prozie współczesnej” i „Śladami Tristrama Shandy” ujawnia jaka droga prowadzi do takiego sukcesu zawodowego jakim jest stanowisko rektora na jednej z najlepszych uczelni w Polsce. Trudy współpracy, godziny poświęcone nauce i wielu przedsięwzięciom, jak choćby doprowadzenie do realizacji utworzenia Polskiego Instytutu Archeologicznego w Atenach, sprawiają, że wysiłek połączony z zamiłowaniem do własnej pracy w odpowiednim momencie owocuje. O tym, jak wygląda codzienność rektora dowiemy się w wywiadzie Polonoramy z pierwszą w historii UAM kobietą na stanowisku rektora uczelni.
Pierwsza kobieta na stanowisku rektora UAM – jakie było to uczucie?
Pamiętam ogromną radość i poczucie satysfakcji, choć równocześnie z nim pojawiło się poczucie odpowiedzialności, świadomość, że to nie będzie łatwe zadanie. W pierwszym momencie na pewno pojawiła się ogromna radość, refleksja przyszła później.
Rektor, rektorka czy rektora – możemy usłyszeć aż trzy formy określające pełnione przez Panią stanowisko. Która z nich jest według Pani najbardziej optymalna i którą Pani preferuje?
Jeżeli „rektor”, to zgodnie z zasadami odmiany języka polskiego, czyli nie „rektorowi”, a „pani rektor”; bo nasz język zna sposoby radzenia sobie z rodzajami. Albo „rektorka”, ze względu na to, że jest to forma poprawna i przyjaźnie brzmiąca. Tak jak lekarka, nauczycielka czy profesorka. „Rektora” brzmi trochę nienaturalnie,ale to kwestia uzusu,czyli tego,do czego społecznie się przyzwyczajamy.
Dla wielu niespotykaną i zaskakującą formą jest zwrot grzecznościowy: „jej magnificencja”. W jakich sytuacjach się go stosuje i jakie właściwie ma znaczenie?
To jest forma, która wzięła się z tradycji uniwersyteckiej, dawnej łacińskiej rector magnificus, i jest ona stosowana właśnie ze względu na tę tradycję. To jest trochę tak jak wtedy, gdy zwracamy się per ekscelencjo do biskupa; stanowi to utrwaloną językowo formę tradycji. Stosujemy ją podczas oficjalnych uroczystości, które najczęściej łączą się z założeniem togi, łańcucha i biretu, czyli tych szczególnie uroczystych. Zatem o rektorze czy rektorce mówi się: “Jego Magnificencja”, “Jej Magnificencja”, tylko w sytuacjach oficjalnych. Czasem też używa się tych zwrotów w korespondencji. A kiedy bezpośrednio się do niej lub do niego zwracamy, na przykład w przemówieniu, to wówczas używamy formy „Wasza Magnificencjo”. Takie zasady, utrwalone przez tradycję, obowiązują.
Jak to jest „gonić białego królika”, poruszając się na tak wysokim poziomie i pełniąc tak odpowiedzialne stanowisko?
Myślę, że wszyscy to robimy, tylko na różnych poziomach, bo gonienie białego królika, oczywiście metaforyczne, a nie dosłowne, to próba realizowania naszych dążeń i pomysłów. Te próby realizacji marzeń przybierają rozmaite wymiary, najczęściej dotyczą społeczności akademickiej, a nie mnie czy moich prorektorów bezpośrednio. Stawiamy sobie pewne cele, mając świadomość, że nie są one do końca realne. Ale robimy to, bo wiemy, że fakt, iż nigdy nie znajdziemy się na przykład w pierwszej trójce rankingu szanghajskiego nie oznacza, że nie powinniśmy starać się być coraz lepsi. Ten „biały królik” to taki metaforyczny obraz czy symbol naszych marzeń, tego, co chcielibyśmy osiągnąć.

Czego „Alicja w krainie czarów” uczy dorosłych ludzi? Jakie najważniejsze przesłanie płynie z tej historii?
„Alicja”, podobnie jak wiele książek dla dzieci, uczy nas dystansu do naszych poważnych spraw, pokazuje, że czasem warto spojrzeć na siebie trochę z boku, nie przywiązywać się tak do stanu rzeczy i być otwartym na to, co wokół nas. Klasyczne historie z literatury dziecięcej uczą otwartości na różne nowe sytuacje. Czytanie ich pozwala złapać zdrowy dystans do rzeczywistości, która czasem bywa tak poważna, że aż trudna do zniesienia. Wtedy warto sobie przypomnieć, że ma ona też inne barwy.
Dlaczego wybrała pani filologię polską, a nie angielską?
Może dlatego, że moja mama była polonistką i uczyła w szkole, więc jako mała dziewczynka chciałam być jak ona – to często zdarza się małym dziewczynkom. A później, pod koniec szkoły podstawowej, już na poważnie zainteresowałam się literaturą polską. Języka angielskiego uczyłam się dopiero w szkole średniej, ale nigdy nie byłam tak zafascynowana ani tym językiem, ani tą literaturą, jak literaturą polską.
Kiedy zapadła decyzja o obraniu przez panią drogi naukowej? Czy był to impuls, czy też zaplanowane działanie?
Chyba i jedno, i drugie. Kiedy szłam na studia, zakładałam że będę nauczycielką języka polskiego, tak jak moja mama. Podejmowałam studia z taką myślą, zwłaszcza, że wtedy specjalność nauczycielska była jedyną dostępną na filologii polskiej w Poznaniu. Była również teatrologia w Krakowie, ale rodzina nie zgodziła się, żebym tam „wyemigrowała”. W trakcie studiów bardzo imponowali mi moi starsi koledzy, profesorowie, którzy mnie uczyli. Ale nie były to czasy, w których łatwo było o etat, więc oprócz tych marzeń pojawił się impuls – była nim zachęta mojej promotor, pani profesor Seweryny Wysłouch. To właśnie ona zachęcała mnie do podjęcia pracy naukowej, do starania się o przyjęcie do studium doktoranckiego. W tych pierwszych latach bardzo pomogła mi nabrać wiary w to, że nadaję się do tej pracy. To nie był mój plan, tylko marzenie, które niekoniecznie musiało się spełnić. Ale impuls, który się pojawił, miał formę konkretnej pomocy, udzielonej przez osobę, która we mnie uwierzyła.

Jak rektorka UAM, jednego z trzech najlepszych uniwersytetów w Polsce spędza wolny czas? Jakie ma Pani pasje i zainteresowania?
Jeśli wolnego czasu jest więcej, to chętnie spędzam go na wyjazdach, zwiedzaniu świata i Polski; miejsc, które od zawsze mnie interesowały zarówno tych ciepłych, jak i chłodniejszych, takich jak Spitsbergen. . Jeśli wolnego jest mniej, to najchętniej spędzam czas w otoczeniu książek, czasem nic nie robiąc, spacerując. Z powodu objęcia stanowiska rektora życie jest w tej chwili tak intensywne, że najchętniej szukam spokoju.
Czy Grecja jako kierunek podróży był przez panią wybierany podczas prywatnych wyjazdów? Jakie miejsca w tym kraju pani odwiedziła? A może są takie, do których szczególnie lubi pani wracać?
Od kilku lat bywam w Grecji na wyjazdach wakacyjnych. Bardzo lubię wyspy greckie, najwięcej razy odwiedziłam Santorini, która jest magicznym miejscem. Chciałabym wrócić na Korfu. Dosyć dobrze poznałam Kretę, natomiast tam byłam tylko raz i to na krótko. A że wyspa jest bardzo zielona i bardzo mi się tam podoba, to być może jeszcze kiedyś tam wrócę.
Czy nie ma pani poczucia, że pełnienie takiej funkcji, podołanie tylu obowiązkom rektorki, może od czasu do czasu po prostu przerastać?
Czasem tak się czuję, ale wtedy najczęściej proszę o pomoc swoich współpracowników. Oczywiście jest to bardzo trudna funkcja, ze względu na jej wielowymiarowość.
Trzeba zapanować nad całym mnóstwem spraw, a przede wszystkim pogodzić się z tym, że nie da się samemu wszystkiego dopilnować, bo fizycznie jest to niemożliwe. Trzeba mieć zaufanie do swoich współpracowników. A jeśli zdarzy się, że coś pójdzie nie tak, to po prostu nauczyć się przechodzić nad tym do porządku dziennego i nie traktować tego jak paraliżującej nasze działania przeszkody. Przy takiej ilości pracy zawsze zdarzy się, że coś pójdzie nie tak.
UAM podejmuje szereg działań na arenie międzynarodowej, a jednym z przykładów jest utworzenie Instytutu Archeologicznego w Atenach. Jak długo trwał ten proces?
Początek starań naszych archeologów o utworzenie Polskiego Instytutu w Atenach przypadł na połowę lat ‘90 ubiegłego już wieku. Natomiast sam proces tworzenia instytutu rozpoczął się w roku 2017, od podpisania przez UAM porozumienia o współpracy dotyczącej jego utrzymania. Taką instytucję stosunkowo łatwo założyć, ale potem ona musi działać, być „dożywiana” środkami, ukonstytuować się, zanim stanie się samowystarczalna lub uzyska pieniądze z grantów.
Umowa na prowadzenie naszego Instytutu podpisana została w 2018 r., a rok później grecki rząd uznał go za instytucję podległą prawu greckiemu. Udało nam się sfinalizować procedurę zakupu siedziby, która później została wyremontowana i wyposażona. 26 października ubiegłego roku Instytut oficjalnie rozpoczął swoją działalność.

Jakie znaczenie ma PIAA dla UAM?
Instytut jest naszym centrum uniwersyteckim, czyli podlega bezpośrednio rektorowi. Ale jest też jedynym działającym poza granicami Polski centrum UAM i reprezentuje polskich archeologów, którzy chcą prowadzić badania na terenie Grecji Jest to wielkie osiągnięcie, nasze okno na świat, a także dowód na wysoki poziom poznańskiej archeologii. Ta dziedzina ma swoje tradycje, ale też bardzo dobrze zapowiadającą się współczesność.
Jakie natomiast znaczenie ta inicjatywa ma w wymiarze międzynarodowym?
Instytut koordynuje działalność wszystkich naukowców polskich w Grecji, czyli jest reprezentantem, ambasadorem wszystkich archeologów przed władzami państwa greckiego. Oczywiście nie tylko ich, bo w założeniu będzie też współpracował z historykami, literaturoznawcami; podejmowane będą też inne inicjatywy. Według naszych danych w Atenach mamy obecnie 18 instytutów zagranicznych, utworzonych przez największe potęgi naukowe świata, a wśród nich jest właśnie nasz uniwersytet, który stał się podmiotem działań państwowych. Poza tym MSZ i UAM podpisały umowę o współpracy w ramach działalności polskiego instytutu archeologicznego.
Jakie trudności pojawiły się podczas starań o otwarcie PIAA?
Bardzo różne. Z kalendarza wynika, że inicjatywę finalizowaliśmy w październiku ubiegłego roku, czyli niedawno. Ostateczne prace przypadły na moment, kiedy już szalała pandemia. Innym, dość sporym kłopotem był styk dwóch systemów prawnych – polskiego i greckiego. Wszystkie nasze działania musieliśmy uzgadniać z prawodawstwem obu krajów. To spowodowało, że załatwianie formalności trwało dosyć długo. Równocześnie musieliśmy wynająć w Grecji prawnika i księgowego, a ponieważ jest to pierwszy tego typu instytut na UAM, dla naszej administracji, kanclerza, prawników i działu organizacyjno-prawnego było to wyzwanie. Cały czas pojawiają się różnice prawne, które pokonujemy. Ale to jest urok pracy, w której trzeba uwzględnić dwa systemy prawne, dwie obyczajowości – i jakoś je połączyć.
Instytut Archeologiczny to instytucja tylko dla działań naukowców z dziedziny archeologii i historii?
Szef Instytutu, prof. Janusz Czebreszuk zgadza się ze mną – ponieważ wielokrotnie o tym rozmawialiśmy – że byłoby marnotrawstwem ograniczać zakres działalności instytucji tylko do dwóch dyscyplin. One będą najważniejsze, ale założenie jest takie, by służyła ona wszystkim naukowcom z Polski, a także studentom czy doktorantom. Ma ona stać się miejscem promowania polskiej kultury, polskim centrum w Atenach. Już w tym roku planujemy wieczór Mickiewiczowski w Atenach, bo właśnie w 2022 przypada dwusetna rocznica wydania „Ballad i romansów”. W Atenach odbędzie się także wykład na ten temat, który wygłosi profesor Jerzy Fiećko z Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej. Odbędzie się także recital pieśni Mickiewicza.

Czy są jakieś inne wymiary polsko – greckiej współpracy naukowej, której częścią jest UAM?
W ramach obowiązujących nas umów współpracujemy z wieloma greckimi uczelniami i instytutami badawczymi. Mamy bardzo ważnego partnera w postaci Uniwersytetu Arystotelesa w Salonikach, a od listopada 2019 roku wspólnie tworzymy, wraz z sześcioma innymi uczelniami z Niemiec Holandii i Austrii, jeden z pierwszych uniwersytetów europejskich. Konsorcjum to działa pod nazwą EPICUR. W jego ramach realizujemy wspólną strategię opierającą się przede wszystkim na zwiększeniu mobilności studentów, pracowników naukowych i administracyjnych.
W lipcu 2021 roku podpisaliśmy z Uniwersytetem w Salonikach, przy udziale polskiej ambasady w Atenach, list intencyjny, na mocy którego nasza uczelnia zobowiązała się do kontynuowania organizacji kursów języka polskiego w Salonikach. Cieszą się one ogromnym powodzeniem.
Współpracujemy też z Uniwersytetem w Patras, Uniwersytetem Narodowym im. Kapodistriasa w Atenach, Uniwersytetem Panteion, Uniwersytetem Demokryta w Tracji, Uniwersytetem w Pireusie, Uniwersytetem Peloponeskim i Uniwersytetem w Janinie.
Obszarów współpracy jest bardzo wiele – wymiana informacji, wspólne publikacje, wymiana kadry akademickiej, konferencje, wspólne projekty. Dla studentów poznańskiej uczelni Grecja jest bardzo atrakcyjnym celem destynacji. To kraj z wielką historią, o wielkim potencjale i możliwościach.
Jakie znaczenie w perspektywie globalnej ma taka współpraca?
Wydaje mi się, że jeżeli mamy żyć w zjednoczonej Europie , która szanuje różnorodność kulturową, to taka współpraca stanowi podstawę do budowania wspólnoty. Jeżeli będziemy budować relacje na poziomie osobistym np. między studentami to dowiemy się czegoś o kulturze ich krajów. Wtedy współpraca na poziomie globalnym będzie układa się lepiej i będzie ciekawsza.
Czy są wizje lub plany, a być może podjęto już działania w innych wymiarach polsko – greckiej współpracy naukowej?
Cały czas działają nasi archeolodzy – planowane są wspólne badania terenowe polskich i greckich archeologów. Polski Instytut Archeologiczny pomaga w kontaktach pomiędzy historykami sztuki, literaturoznawcami, filologami, geologami i przedstawicielami innych zawodów. Nasze perspektywy niestety ogranicza trochę pandemia. O ile o planach i ustaleniach można mówić podczas spotkań online, o tyle trudno wyobrazić sobie prace archeologiczne czy wykopaliska bez bezpośredniego, osobistego w nich udziału.
© rozmawiała: Marzena Mavridis