nawalnica

Zalane piwnice, powalone drzewa, uszkodzone dachy, zerwane linie energetyczne, zniszczone samochody to efekt nawałnic, które przeszły w środowy wieczór (20 lipca) nad województwami małopolskim, śląskim, warmińsko – mazurskim.

Trzydziestokilkuletnia kobieta zginęła przygnieciona fragmentem dachu w miejscowości Kołodziąż w powiecie węgrowskim (Mazowsze). To pierwsza śmiertelna ofiara frontu burzowego nad Polską. Pięć kolejnych osób zostało rannych – jedna w Warszawie, trzy w rejonie Giżycka. Te ostatnie były w namiocie, na który spadły fragmenty drzewa.

W Warszawie gwałtowna ulewa sparaliżowała całe miasto. Zalany był Dworzec Zachodni, nie jeździły tramwaje, po południu na 45 minut zamknięte zostało Okęcie.

W Łodzi na wielu ulicach – po intensywnych opadach deszczu – utworzyły się rozlewiska, zalane zostały także przejazdy pod wiaduktami. Przez pewien czas nie jeździły tramwaje, bo woda zalała zwrotnice.

Przez nawałnice strażacy internowali 3353 razy, najwięcej na Mazowszu – 773. Bilans strat jest przerażający – setki uszkodzonych dachów i zniszczone okna (ponad 180 budynków). Na wielu ulicach i chodnikach wciąż leżą połamane konary drzew. Nawet zablokowanych zostało kilka dróg krajowych.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło, że przeznaczy 3.600.000 zł (1,2 mln dolarów) na odszkodowania tylko dla obszaru łódzkiego, w centralnej Polsce.