Strona głównaRozmaitościArtykuły i opinieKryzys kryzysem, ale dobrze żyć trzeba

Kryzys kryzysem, ale dobrze żyć trzeba

Beztroscy i leniwi – taki stereotyp Greków krąży od dawna. I jest kompletną bzdurą, wynikającą z zazdrości. O słońce, ciepło, morze i doskonałe jedzenie. A warto byłoby pozazdrościć jeszcze sposobu myślenia. Wszak już Sokrates powiedział, że „Nie życie, a dobre życie należy przede wszystkim cenić”.

Yia mas, yia mas! – wznoszą kolejne toasty, a ja wraz z nimi. Wino leje się strumieniami, na stole pojawiają się kolejne meze, a mój talerz w sekundę zostaje napełniony.
– Musisz tego spróbować! – Nie, naprawdę, już nie mogę, nie dam rady – mówię, łapiąc się za pełny brzuch. Moje tłumaczenia biorą za nic. I nie mam wyjścia. Na stole jest tyle potraw, że zastanawiam się, kto to wszystko zje. Jest nas przecież raptem kilka osób! Ale w Grecji to tradycja – zamawiasz na bogato.

Po upadku dyktatury wojskowej w połowie lat 70-tych, ludzie chcieli by inni zobaczyli, że nie muszą się liczyć z pieniędzmi. A restauratorzy, że stać ich na to, żeby podawać tak duże porcje. A te są nieraz naprawdę ogromne! Największym błędem, jaki turyści mogą popełnić to zamówić kilka przystawek i danie główne, nie licząc się z ich rozmiarami. Potem zwykle tłumaczą się właścicielowi tawerny z zakłopotaniem, że nie spodziewali się aż tak dużych porcji i dlatego nie znaleźli miejsca na danie główne. Żeby uniknąć takich historii, lepiej poprosić o talerz z różnymi przekąskami (pikilia). Można spróbować wielu rzeczy w małych ilościach, dzięki czemu uniknie się przejedzenia. O tej opcji można jednak zapomnieć, jeśli zostaniecie zaproszeni na kolację przez Greków. Przecież tylu rzeczy warto spróbować, a nie wiadomo kiedy znowu będzie ku temu okazja. No i na stole nie powinno się znaleźć ani trochę wolnego miejsca. To chyba jednak za dużo. Za dużo? Nie, skąd – patrzą na mnie z pobłażaniem. – Dopiero zaczynamy!

grecy10

No to yia mas! I znowu yia mas! Boję się, że w takim tempie zaraz się upiję, ale już dziewczyny ciągną mnie na parkiet. Jestem jedyną „obcą” w tym miejscu. Muzykanci przygrywają kolejne greckie kawałki, najwyraźniej bardzo popularne. Teraz tańczy Katerina. Robi to z niezwykłą gracją, a wysokie szpilki zdają jej się w tym w ogóle nie przeszkadzać. Reszta z nas kuca i klaszcze. Tym samym pokazujemy podziw dla tańczącej i stawiamy ją w centrum wydarzeń. Za chwilę zostają mi wręczone papierowe serwetki. – Rzucasz to w tańczącego jak plikiem pieniędzy – wyjaśnia mi jedna z dziewczyn.
Pierwsza próba wychodzi żałośnie. Trafiam Katerinę złożonymi serwetkami w bark i ogarnia mnie straszny wstyd. – Nie, nie chcę rzucać, widzicie jak mi to wychodzi – jęczę, gdy wręczają mi kolejny plik. – Patrz – mówi Efi, wachlując serwetkami a następnie wyrzucając je w powietrze. Każda z nich dryfuje w innym kierunku, opadając leniwie pod stopami Kateriny. Moja kolejna próba kończy się sukcesem, jestem z siebie dumna. Okazuje się, że i za to warto się napić. No to yia mas!

grecy8

Przychodzi do płacenia. Podejrzewam, że rachunek jest wysoki. Z duszą na ramieniu sięgam po portfel, ale zostaję zakrzyczana. Pokornie go chowam i obserwuję scenę rozliczania się, a ta jest komiczna. U nas normą jest, że każdy płaci za siebie. Znam też przypadki, że jedna osoba potrafi drugiej wypomnieć, że to ona zamawiała dodatkowy kieliszek wina. A tutaj? Każdy chce zapłacić za całość, mimo że wiem, że ci ludzie wcale dużo nie zarabiają – może po 600, góra 700 euro miesięcznie. Przerzucają się pieniędzmi, przekrzykują, ostentacyjnie wstają od stołu. – Widzisz, w Grecji wcale nie ma kryzysu! – śmieją się do mnie. Bo Grecy tak mają. Jeśli do wypłaty zostaje im tydzień, a w kieszeni mają jedynie 100 euro, to skrzykną się ze znajomymi i pójdą się za te pieniądze zabawić. I może nawet się zapożyczą, jeśli zabawa będzie przednia. Bo kto to widział, żeby siedzieć w domu i się zamartwiać? To przecież jakiś absurd! Tym grecka mentalność tak bardzo różni się od polskiej.

Podczas gdy na Wyspach Jońskich to wino jest głównym trunkiem mieszkańców, na Sporadach pije się tsipouro – wysokoprocentowy alkohol produkowany z moszczu winnego. Najczęściej zaczyna się już w okolicach południa. – Dwie, trzy szklaneczki przecież nikomu nie zaszkodzą – przekonuje Argyris, mój przewodnik na wyspie Skiatos. Liczba się zwiększa, gdy nie dopisuje pogoda. Wtedy między drugą a piątą – kiedy trwa sjesta – klika gromadzi się w jednej z tawern. I znowu na stół wjeżdżają niebywałe ilości jedzenia, które gdy tylko nikną, pojawiają się nowe. Gavros w oliwie z oliwek, małe krewetki w czosnku, tarama – pasta z ikry, obowiązkowo sałatka (rzadko kiedy grecka), ostrygi zapieczone serem.

grecy1
Po kolejnej małpce tsipouro (w ten sposób podawana jest w tradycyjnych tawernach), języki się rozwiązują, a towarzystwo staje się głośniejsze. Pierwszym tematem staje się polityka. Grecy potrafią o niej rozmawiać z zapałem i godzinami. Rzecz jasna – po grecku. Niewiele rozumiem, ale widzę, że nikomu obecna sytuacja kraju się nie podoba. Gdy zostaję włączona do rozmowy, następuje odwołanie do historii. Najwięcej obelg pada pod adresem Niemców. – Umorzyliśmy im niegdyś dług i teraz tak się sku… odwdzięczają – grzmi Fotis, rybak z dziada pradziada. – Widzisz – zaczyna Yorgos, który prowadzi małe gospodarstwo. – Euro jest dobre dla tych, którzy to euro mają. W przeciwnym razie ledwie wiążesz koniec z końcem.

Przekonuję się o tym w trakcie mojej drugiej podróży, gdy podatki idą w górę. Koszty utrzymania rosną, choć pensje pozostają takie same lub nawet niższe. Grecy są sfrustrowani. Ciągle tylko słyszę: – Chcą nas wykończyć. To się nie skończy dobrze.
Pracujący w usługach, żeby przetrwać podnoszą ceny przez co zmniejsza im się klientela. Inni bywają nawet zmuszeni do zamknięcia swoich interesów, a kolejni nawet nie myślą o tym, żeby za jakikolwiek biznes się zabierać. Ograniczenie finansowe powodują niesłychane napięcia i wywołują wiele emocji. Grecy są rozżaleni i niepewni jutra. Mimo to potrafią zachować pogodę ducha. – Rozejrzyj się dookoła – uśmiecha się do mnie Thanassis, pokazując mi niezwykłe krajobrazy Milos. – Mamy morze, słońce i doskonałe jedzenie. Nie złamią nas tak łatwo!

milos

Z rozmyślań wyrywa mnie cisza. Nagle wszystkie spojrzenia koncentrują się na mnie. – A jak sytuacja ekonomiczna w Polsce? Ile przeciętnie się u was zarabia? Czy żyje się tam dobrze? – pytania padają jedno po drugim zanim zdążę otworzyć usta. – No, nie jest źle… – zaczynam, gdy kolejna osoba mi przerywa. – Euro was nie osłabiło? – Nie mamy euro. – Konsternacja. – Jak to? To nie jesteście w Unii?! – Jesteśmy, ale mamy swoją walutę. – Zalega cisza, którą przerywa Yorgos. – Zawsze wiedziałem, że Polacy to mądrzy ludzie, napijmy się!
No to yia mas!

Autor: Agnieszka Zawistowska / Akcja Grecja

logo ag

NAJNOWSZE

KUCHNIA

Informacje polonijne