
Riwiera Olimpijska to niegdyś najpopularniejszy kierunek wakacyjny polskich turystów. Gdy bilety lotnicze były drogie, a wyspy były poza zasięgiem większości Polaków, królowały takie kurorty jak Nei Pori, Pantaleimonas, Leptokaria czy Kokkino Nero. Obecnie modne stały się wyspy, a plaże Riwiery Olimpijskiej zapełniły się gośćmi z Serbii i Macedonii Północnej. Wyspy są bardziej modne bardziej i ekskluzywne ale odstawiona obecnie Riwiera może pozytywnie zaskoczyć. W śród zalet bym podkreślił bliskość plaży, niskie ceny noclegów, i tanią gastronomię.
Jako, że obecne lato postanowiłem spędzić w Nei Pori, tak też oprę się na cenach miejscowych. Tytułem wstępu dodam, że najdalej położonych obiektów jest do plaży tylko 280 metrów. Te w pierwszej linii, stoją 20 metrów od plaży. Wyjście na opalanie czy kąpiele, nie musi by wyprawą na którą trzeba brać plecaki, parawany i zapasy jedzenia. Z hotelu czy apartamentu można po prostu wyjść w klapkach z ręcznikiem pod pachą. Nie trzeba też rano biec, by zaklepać miejsce na plaży, bo ta jest tak szeroka, że wszystkich pomieści.
Plaża w Nei Pori dzieli się na obszary zorganizowane z leżakami i parasolami, i tereny na których można się rozłożyć z własnymi akcesoriami. Parawanów nie trzeba instalować, bo tu nie wieje. Żeby zając miejsce z leżakami i parasolem, w części należącej do jakiegoś baru, wystarczy zamówić coś do picia. Nie ma żadnej dodatkowej opłaty! Są na wyspach plaże, na których za leżak i parasol trzeba płacić 8 euro i więcej. Na Riwierze Olimpijskiej wystarczy zamówić kawę albo sok. Plaża jest tu piaszczysta, z łagodnym zejściem do morza,a jej długość to kilka kilometrów. Poza miejscowością jest tez fragment dla naturystów, oznaczony na mapach Google.

W Nei Pori jest dużo atrakcji dla dzieci. Są automaty do gier, wesołe miasteczko, elektryczne samochodziki, trampoliny, cukiernie i lodziarnie. Kto ma ochotę na nocną zabawę, to trzy kilometry obok jest Platamonas pełne klubów nocnych i drink barów. Wiec kto się wybierze na wakacje z dziećmi, może je zostawić pod opieką dziadków i sobie ruszyć na nocne szaleństwa. |Młodzi się wyhasają, dziadkowie nacieszą wnukami.

Ktoś może utyskiwać, że to taki kurort dla ubogich, ale obecność turystów z krajów biedniejszych niż Polska niesie ze sobą bardzo dobry efekt. Ceny są niskie. Tak gdzie mamy gości z Wielkiej Brytanii czy Niemiec, koszty noclegów czy jedzenia stają się szybko wysokie. Tam gdzie Serbowie, tam jest tanio. Obecnie, czyli w najwyższym sezonie, apartament 2, 3 osobowy można wynająć za 40-50 euro, natomiast, 4-5 osobowy, czyli takie z dwiema sypialniami za 70. To są ceny za apartament, nie za osobę. Apartamenty w pierwsze linii czyli z widokiem na morze, są droższe o 20 – 30%. No ale pokój z takim widokiem to inna jakość wypoczynku.
Poranną kawę można wypić już za 1,5 euro. Kto chce sobie wykupić w jakimś hotelu śniadania zapłaci za szwedzki stół 7 euro. Kawa i inne napoje oczywiście w cenie. Najtaniej w Grecji jada się w gyrosach, czyli takich tradycyjnych grillowniach. Gyros pita, czyli coś podobnego do kebaba to wydatek 3,5 euro. Kto by chciał hamburgera czy szaszłyka w cieście pita, też zapłaci tyle samo. Kto by chciał zamówić talerz jedzenia w takiej grillowni to zapłaci 8 euro. W cenie frytki, placek pita i mięso skrawane rusztu, szaszłyki, lub ha burgery. Pojeść można tym do syta. Talerz frytek to 3 euro.

Pizzerie greckie oferują dużo lepsza pizzę niż włoskie. Cisto jest cieniutkie, piece opalane drewnem, a składniki najwyższej jakości. Te najbardziej znane w miejscowości to Vulcano, Il Mondo i Azurro. Poziom wykonania i ceny podobne. Pizza duża, taka która nasycą się dwie osoby, to koszt 9-11 euro. Za spagetti zapłacimy 7-9 euro. Sałatki od 7 do 10 euro, w zależności od składników. Sałatki są podawane w głębokim talerzu i można nimi konkretnie pojeść.

Teraz czas na poziom najwyższy czyli Tawerny czyli restauracje nadmorskie oferujące dania tradycyjnej kuchni greckiej i owoce morza. Pod lupę wziąłem dwie sąsiadujące ze sobą czyli Bakaliarakia i Alkazar.

Ceny podobne choć ta pierwsza troszkę tańsza. Za to druga kusi ekskluzywnym i bardzo eleganckim wystrojem, jakiego nie powstydziłoby się Mykonos czy Santorini. Tradycyjna grecka zapiekanka z mięsa, bakłażanów i ziemniaków to 4,8 euro. Grecka lazania, czyli pasticio, tak samo. Danie mięsne z frytkami i sałatką to od 8 do 15 euro. Najdroższa jest jagnięcina. Kalmary albo małe rybki – gawros to ok 8 euro. Też w porcji mamy frytki i sałatkę. Teraz czas na doradę albo okonia morskiego czyli lawraksa. I tu uwaga, świeża cała ryba, nie jakiś rozmrażany filet to koszt ok 11 euro. Porcja dorsza, stek z łososia lub ośmiornica to 13-15 euro. Krewetki czy małże w zależności od dania wyniosą nas 8-12 euro.

Często lokale mają specjalną ofertę dla par. Na przykład półmisek mięs albo owoców morza w cenie 15 euro od pary. Deser i sałatka w cenie.

Jak już jesteśmy przy deserach, nie sposób nie wspomnieć o lodach. Riviera olimpijska bardzo szybko zareagowała na trendy rynkowe i poznikały kiepskie lodziarnie. W ich miejsce pojawiły się oferujące lody domowe lub rzemieślnicze.

Trudno uwierzyć, żeby ktoś po całym dniu pracy jeszcze miał ochotę kręcić nocami lody, więc domowe są zapewne z nazwy. Za to ich smak jest naprawdę wart polecenia. Jedna Gałka, Gałka przed duże G, kosztuje 1,5 euro, dwie 3 euro, a trzy dostaniemy za 4 euro. Porządne, pełne smaku lody to znak, że Grecja coraz bardziej stawia na jakość.
Christian Arnidis, autor przewodnika „Moja Grecja” i „Grecja nieznana”/ mojagrecja.com.pl