Strona głównaAktualnościPolska58 proc. Polaków przeciwnych wprowadzeniu euro

58 proc. Polaków przeciwnych wprowadzeniu euro

Za wejściem Polski do strefy euro jest dziś zaledwie 12 proc. Polaków. Ponad połowa uważa, że przyjęcie wspólnej waluty będzie niekorzystne dla naszego kraju.

Prawie jedna trzecia jest zdania, że zamiana złotówki na euro nie powinna nastąpić nigdy – wynika z sondażu TNS Polska Gospodarki nie poniesie, ludziom się nie przysłuży – tak ludzie myślą o wprowadzeniu euro w Polsce. A na dodatek pieniądze, które obecnie mają w portfelach bardzo im się podobają

Polacy to prawdziwi pieniężni patrioci. Już niemal 60 proc. z nas uważa, że rezygnacja ze złotego i zastąpienie go euro byłoby czymś złym.

To chyba nietrafiony pomysł, skoro tak silne kraje jak Wielka Brytania i Norwegia nie zrobiły tego – mówi nam Anna z Mazur, biolog i nauczycielka angielskiego.

Polacy od lat pokazują w ankietach zadowolenie ze wstąpienia do Unii Europejskiej, ale wstrzemięźliwość, a ostatnio wręcz niechęć do rezygnacji z własnej waluty. Postrzegamy ją jako część naszej niezależności i tożsamości narodowej. A część z nas ma świadomość, że jeśli wejdziemy do strefy euro to wraz z euro przyjmiemy politykę pieniężną prowadzoną z Frankfurtu.

Według ostatniego sondażu TNS Polska, które prezentuje PAP, dobrych skutków wprowadzenia euro spodziewało się już tylko 12 proc. pytanych. Przeciwnego zdania była ponad połowa (58 proc.) a jedna czwarta w ogóle nie wiedziała czego można by się spodziewać po wprowadzeniu euro.

To wyniki nieco gorsze niż było to w poprzedniej ankiecie kilka miesięcy temu.

Kryzys finansowy wydatnie się do tego przyłożył. Dwa lata temu odsetek sceptyków był o 20 pkt. Proc. niższy a entuzjastów było dokładnie tyle samo – 35 proc.

Ale choć kryzys dotyczy globalnych gospodarek, to bardziej boimy się skutków zawieruchy związanej z euro na nasze kieszenie. W sondażu TNS OBOP negatywnych skutków rezygnacji ze złotego na całą gospodarkę podziewa się ponad połowa pytanych, na ich gospodarstwa domowe – aż 71 proc.

 Niemal jedna trzecia Polaków przekonuje, że euro nigdy nie powinno zostać wprowadzone w Polsce. 38 proc. mówi, że najwcześniej w 2015 roku.

Jednak po części sprzeciw wobec euro to efekt przywiązania do tego, co dziś nosimy w portfelach. Najnowsze badania NBP pokazują, bowiem, że gotówka w obecnej postaci niezmiernie nam się podoba. Czterech na pięciu pytanych mówi, że nasze banknoty i monety są ładne. Nie przypadły do gustu jedynie 4 proc. pytanych. Poza tym „dziesiątki” czy „setki” w portfelu uważamy za czyste, nie zniszczone i trudne do podrobienia. Nie mamy też dylematu: co ładniejsze, złotówki czy euro.

-Wiem, ze łatwiej byłoby poruszać się po Europie mając tę samą walutę. Obawiam się jednak, że to może osłabić rynek polski. Będziemy płacić w euro a zarabiać stawki polskie. Nie wiem, czy kiedykolwiek w ogóle będziemy na to gotowi – mówi pani Anna.

Ekonomiści dziś też są dużo bardziej wstrzemięźliwie niż przed laty. Po naszym wejściu do Unii Europejskiej, co chwila spekulowano, kiedy w końcu przyjmiemy euro – w 2007, w 2008, może w 2010 roku. Trzy lata temu premier Donald Tusk zadeklarował nawet, że stanie się to od 2012 roku. Ale wówczas wybuchł kryzys i stało się jasne, że lepiej nie składać żadnych definitywnych deklaracji.

– Ja nawet doradzam doktorantom, by nie zajmowali się perspektywą Polski w strefie euro w swoich pracach – mówi otwarcie prof. Dariusz Filar z Uniwersytetu Gdańskiego, niegdyś członek Rady Polityki Pieniężnej.

Choć do strefy euro jesteśmy zobowiązani wejść (tak stanowi traktat unijny), to nawet szef banku centralnego Marek Belka mówi, że stanie się to kiedyś, w bliżej nieokreślonej, ale raczej bardziej odległej przyszłości. I to jeszcze pod warunkiem, że sama strefa euro się zreformuje.

– Trzeba zobaczyć jak się rozwiąże kryzys finansów publicznych w Eurolandzie. Bilans korzyści i kosztów przyjmowania euro przez Polskę się pogorszył, patrząc w krótkiej perspektywie. Nas interesuje dłuższa perspektywa, ale w takim okresie trudno cokolwiek przewidzieć – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. Jego zdaniem w obecnej sytuacji kryzysu możliwość kształtowania własnej polityki pieniężnej i płynny kurs walutowy są pewnego rodzaju buforem antykryzysowym, który pomaga polskiej gospodarce.

Zdaniem Filara warto jednak rozdzielić dwie sprawy: spełnienie kryteriów z Maastricht, które są konieczne by przyjąć wspólną walutę i sam akt wymiany złotego. – Spełnienie kryteriów, czyli ograniczanie inflacji, deficytu budżetowego i długu publicznego jest dobre dla każdej gospodarki. Szwedzi, którzy euro nie są zainteresowani pięknie wszystkie kryteria spełniają i są jedną z najbardziej stabilnych gospodarek – wyjaśnia. – Powinniśmy do tego dążyć. Ale czy z tego wyniknie członkostwo w jakiejkolwiek strefie, o ile jeszcze będzie istniała, to już inna sprawa – kwituje.

Patrycja Maciejewicz, Leszek Baj

Źródła : www. wyborcza biz

NAJNOWSZE

KUCHNIA

Informacje polonijne