„Kocham” – to znaczy: twoje ideały
I twoje cele są także mojemi.
Pracujmy razem, by rozświt dnia biały
Prędzej rozbłysnął na ziemi!
Maria Konopnicka, fragment wiersza Do kobiety

W tym roku minęła 180 rocznica urodzin Marii Konopnickiej – poetki, nowelistki, publicystki, krytyczki, tłumaczki i działaczki społecznej. Uważana za jedną z najważniejszych poetek w historii polskiej literatury i za wielką postać okresu pozytywizmu, zbyt często jest spłaszczana do pustych haseł pomnikowego patriotyzmu, podczas gdy zarówno z jej biografii, jak i działalności wyłania się obraz osoby niezwykle twórczej, ale ludzkiej w swoim uwikłaniu w trudności życiowe i swojej epoki.

Urodziła się w Suwałkach jako córka Józefa Wasiłowskiego i Scholastyki z Turskich. Była drugim z sześciu dzieci Wasiłowskich. W 1849 r. cała rodzina przeprowadziła się do Kalisza, gdzie pięć lat później umarła matka przyszłej pisarki. Jej ojciec, z wykształcenia prawnik, z zamiłowania pasjonat literatury, czytywał swoim dzieciom dopuszczone przez cenzurę utwory polskich romantyków, zaznajamiał je z opowieściami biblijnymi i cytatami starożytnych. Pisarka wspominała po latach kształtujący wpływ domu rodzinnego na jej potrzebę samokształcenia i pisania. W 1855 r. krótko, bo jedynie przez rok, była pensjonariuszką sióstr sakramentek. Tam jednak poznała Elizę Pawłowską, potem Orzeszkową, przyjaciółkę na całe życie. W 1862 r. wyszła za starszego od siebie o dwanaście lat zubożałego ziemianina Jarosława Konopnickiego, z którym miała szóstkę dzieci. Nie było to szczęsliwe małżeństwo. Maria nie chciała spędzić reszty życia w roli gospodyni domowej i posłusznej żony. Otoczenie nie rozumiało jej pasji do czytania, a mąż nie pochwalał jej pierwszych prób pisarskich.

Jej debiut pod pseudonimem Marko przypadł na 1870 r., gdy w dzienniku „Kaliszanin” został opublikowany jej wiersz „Zimowy poranek”, jednak zyskała rozgłos dopiero po opublikowaniu w 1876 r. w „Tygodniku Ilustrowanym” cyklu wierszy „W górach”. Początkową twórczość Konopnickiej można określić jako naśladowcze, postromantyczne impresje, w których jednak widać zapowiedź jednego z kluczowych punktów jej późniejszej twórczości:

Czy widzisz? Tam w muszelek drobniutkich koronie
Najwyższy czub tatrzańskich w mętnych nurtach tonie.
Wokół skalne przyczoła obsiadły drużyną
I patrzą w błękit nieba poprzez falę siną;
A zamkniętych w więzieniu twardem, kryształowem,
Rzeki chyba pozdrowią powitania słowem
I przyniosą im wieści z dalekiego kraju,
I słodkiej wody dadzą niby korowaju…
Smutno Tatrom wiek płynie! Ciężka jeńców dola!
Fragment wiersza W górach: noc

Pojęcie niewoli, różnicy między krzywdzicielem a pokrzywdzonym, los człowieka zniewolonego – czy to przez obce państwo czy przez właściciela ziemskiego, kościół albo system wpędzający ludzi w nędzę i brak możliwości wyrwania się z opresji – będzie zawsze wybrzmiewał w jej twórczości wyraźnie. Również na tym wczesnym etapie, jak widać na przykładzie powyższego wiersza, poetka zademonstrowała wyjątkowy dar słowa i wyczucie języka poprzez dobór motywów i obrazów charakterystycznych dla ducha romantyzmu, szczególnie zaś jej mistrza Słowackiego oraz posłużyła się klasycznym metrum 13-zgłoskowca sylabicznego. Cykl został pochwalony przez Henryka Sienkiewicza, który napisał w swojej recenzji: „[…] ta pani lub panna ma prawdziwy talent, który prześwieca przez wiersze jak promienie świtu przez mgłę”.

Ten sukces stał się początkiem rewolucji w życiu pisarki. W tym samym roku rozstała się z mężem, a już w 1877 r. zamieszkała z dziećmi w Warszawie. Rok później zmarł jej ojciec, a ona sama przeżywała problemy ekonomiczne, próbując utrzymać dzieci bez wystarczającej pomocy ze strony byłego męża. Zarabiała udzielaniem korepetycji, dzięki czemu stała się nauczycielką i mistrzynią Edwarda Abramowskiego, przyszłego wybitnego działacza socjalistycznego.

Ponieważ była autorką niezwykle płodną i pisanie przychodziło jej z ogromną łatwością, utrzymywała się również z publikowania recenzji, analityk i polemik z pisarzami na łamach kilku ówczesnych gazet. Zarobkowo pisała również utwory dla dzieci, nowele i wiersze, co według Markiewicza odbiło się na jakości jej twórczości. Jego zarzut dotyczy powtarzalności motywów i obrazów w jej wierszach. Tym samym pomija jądro twórczości Konopnickiej, którym zawsze było dopuszczenie do głosu ludu (w przeciwieństwie do pisania o nizinach społecznych z punktu widzenia intelektualisty jak czynili inni literaci okresu pozytywizmu), słuchanie nie tylko jego skarg i pochylanie się nad jego cierpieniem, ale też dawanie świadectwa jego dziedzictwu, tj. folklorowi. A folklor i ludowość leży niezwykle blisko baśni i pieśni, w których powtarzalność spełnia rolę edukacyjną i mnemotechniczną. Konopnicka nie była ślepą naśladowczynią, lecz w sposób niezwykle kreatywny interpretowała w swojej twórczości styl ludowy, biblijny i romantycznym przy jednoczesnym wyczuciu stylu swojej epoki i ewolucji w kierunku Młodej Polski wraz z upływem lat. Ponadto, rzadko się omawia miłosną poezję Konopnickiej, dzięki której zyskała przydomek „polskiej Safony” jak w wierszu „O Psyche”:

O Psyche! gdyś spłoniona i od pieszczot drżąca,
Na sennych ustach niosąc pocałunków żary,
Wstała, by schwytać jasność bladego miesiąca
I zamknąć ją we wnętrzu kryształowej czary,
I z lampą tą, srebrzącą palce twe różowe
Nim błysnął złotym okiem purpurowy ranek,
Schylona nad pościelą, gdzie spał twój kochanek,
Cicho płonąc, patrzyłaś na drogą tę głowę;
Wtedy z dreszczem rozkoszy i z trwogą tajemną

Ujrzałaś, że ten, który upojeniem błogiem
Przeniknął twą istotę w noc cichą, w noc ciemną,
Był — bogiem!
Cóż jednak, gdybyś lampę swą zbliżywszy białą
Do tych na wpół otwartych i spuszczonych powiek,
Spostrzegła, że to piękne i młodzieńcze ciało
To tylko — człowiek?

Krytycznie, ale też z żalem napisał Lechoń o twórczości Konopnickiej zaprzęgniętej do pracy na rzecz idei: „Konopnicka była chyba największą w naszej literaturze ofiarą zarówno biedy, która kazała jej zarabiać pisaniem patriotycznych „szlagierów”, jak też polskiego losu, który kazał poetom harować za polityków, księży i za wojsko. […] Znalazłem dziś w jej tomie wiersz „Ty gwiazdo”, wstrząsający świadomością, że zmarnowała w służbie narodowej siebie, że złamała ją praca na chleb”, konstatuje gorzko poeta, być może zgięty pod ciężarem początku wiersza Konopnickiej, o którym wspomina:

Ty, gwiazdo drżąca, czekaj mnie,
Aż się uciszę w sobie,
Dokonam biegu i mój dzień,
Najemny dzień odrobię./
Przelotem tylko oczy me
Biedz mogą dziś do ciebie,
Tak zgięta jestem w jarzmie tem,
W bojowej tej potrzebie…/
Ledwie ci mogę rzucić znak,
Że czuję blask twój złoty,
Co mi osusza z oczu łzy,
A z czoła znojne poty./
Lecz wkrótce przyjdzie i mój czas:
Żar ducha już wydyszę,/
Dopełnię pracy, skończę bój,
Zapadnę w chłodną ciszę.

Zatem sama Konopnicka odczuwała swoją codzienność jak walkę o przetrwanie, jednak nadal dawała z siebie wiele w służbie słabszym pisząc, działając społecznie, wpółpracując z pismami feministycznymi „Świt” i „Bluszcz” czy wspierając strajk dzieci z Wrześni. Poświęcała tej idei tak wiele, że wydaje się bezpiecznym założeniem, że to jednak sama pisarka w dużej mierze zaprzęgła się do pracy na rzecz innych, ponieważ widziała w tym cel i sens swojej twórczości. Ten sam Lechoń zresztą nazwał ją „być może najlepszym nowelistą polskim”, ponieważ jej nowele „to arcydzieła, bardzo ludzkie, ale bez cienia sentymentalizmu, bardziej, myśli się, niż Sienkiewicz”, a młody Żeromski zapisał w swoim dzienniku słynne zdanie: „Nasze pokolenie ma swojego wieszcza w osobie Konopnickiej”. Bez względu na ocenę twórczości autorki, nie da jej się odmówić mistrzostwa w wyczuciu języka, który potrafiła wykorzystać zarówno w liryce, jak i prozie. Z pewnością „Nasza szkapa”, „Mendel gdański” czy „Dym” należą do ponadczasowych dzieł, do których warto wracać.

Za życia Konopnicka cieszyła się ogromną sławą i poważaniem jako autorka. Kochało się w niej wielu pisarzy tamtej epoki, ale jej przygody miłosne spotykały się z krytyką, czego za życia nie doświadczyli Mickiewicz czy Słowacki. Cieniem na jej życiu położyły się również losy jej dwóch córek: Heleny i Laury. Helena w dorosłym życiu zostaje uznana za niepoczytalną po serii kradzieży, których się dopuściła. Psychiatria była wówczas dziedziną raczkującą, dlatego leczenie w różnych zakładach nie przynosiło skutku. Konopnicka miała często uciekać przed chorą, nieprzewidywalną córką za granicę. Druga córka, Laura, zapragnęła zostać aktorką i choć matka jej to utrudniała, gdyż praca aktorki była wówczas okryta złą sławą, Laura okazała się ogromnym talentem. Pisarka nie była zatem postacią kryształową i z jej zmagań z życiem wyłania się zatem tylko obraz patriotki i bojowniczki o lepszy świat, ale też ludzka twarz kobiety, kochanki i matki uwikłanej w ówczesne konwenanse.

Czy uciekała przed swoją córką Heleną czy też przed surowym osądem krytyków, faktem jest, że dużo podróżowała w ostatnich latach swojego życia. To właśnie za granicą napisała swoje najbardziej rozpoznawalne utwory jak „Rota”, „Jaś nie doczekał”, „O krasnoludkach i sierotce Marysi” czy „Miłosierdzie gminy”. Warto wspomnieć, że wiele jej wierszy w sposób bardziej lub mniej udany nawiązuje do kultury antycznej Grecji jak „Helios”, „O Psyche” czy „Faun pijany”, które służyły jej jako aluzje do losu ojczyzny. Ostatnich dwadzieścia lat życia spędziła ze swoją wielką miłością, malarką Zofią Dulębianką. Zmarła na zapalenie płuc 8 października 1910 r. we Lwowie. Została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim.

opr. Anna Lica

Źródła:
Budrewicz T., Konopnicka. Szkice historycznoliterackie, Kraków 2000, str. 7–29, 48–70.
Markiewicz H., Pozytywizm, Warszawa 2009, str. 291–295.
https://poezja.org/wz/Konopnicka_Maria/
https://culture.pl/pl/tworca/maria-konopnicka